piątek, 25 marca 2016

,,Córka pustyni"

Pierwszym opowiadaniem jakim publikujemy na naszym blogu jest opowiadanie Kingi Drab ,,Córka pustyni". Serdecznie zapraszamy do czytania o raz pozostawienia później swoich wrażeń po przeczytaniu!

~~~

 Noce w Norze jeszcze nigdy nie były tak ciche, jak ta ostatnia. Libia nie słyszała nawet chrapania Grubego Bo, ani szmeru rozmów wymienianych przed zaśnięciem. Wiedziała, że dziś nikt nie odpocznie. Choć żaden z jej braci nie zamierzał powiedzieć na głos "do widzenia", wszyscy żegnali milczeniem miejsce, w którym spędzili siedem wspaniałych lat życia. Falami powróciły wspomnienia: przeprowadzka do bazy Ludzi Pustyni, lęk przez nieznanym, wyczerpujące treningi pod południowym słońcem, chwile załamania, aż wreszcie pierwsze sukcesy i radości. Przybyli tu jako dzieci, a jutro zostaną członkami prastarej organizacji, chroniącej miasto Heliopolis przed niebezpieczeństwami. Złożą uroczystą przysięgę, której złamanie jest karane śmiercią. Najwyższy kapłan pobłogosławi ich w imię Boga Słońca, poczym rozpocznie się wspaniała uczta. Upiją się piwem, śmiechem i ostatnimi godzinami młodości. Następnego dnia otrzymają poważne zadania. Każdy dostanie inny przydział, więc zostaną rozdzieleni, jednak te siedem wspólnych lat na zawsze pozostanie w pamięci Libii.
 Dziewczyna nie zamierzała płakać, choć dopadło ją wzruszenie. Chwyciła płaszcz, leżący przy łóżku, poczym wyszła z Nory. Zadrżała, gdy wiatr wślizgnął się pod jej kołnierz. Wiedziała, że pustynia oznacza upalne dni oraz zimne noce. Ochronę przed chłodem znalazła między dwoma rozłożystymi baobabami. Lubiła te stare drzewa, które pamiętały czasy potężnych faraonów, budowniczych piramid. Gdy chciała być sama, wspinała się na ich grube gałęzie i obserwowała ruch chmur lub liczyła gwiazdy. Obiecała sobie, iż kiedyś policzy je wszystkie.
 - Witaj kochanie - usłyszała tuż przy lewym uchu. Błyskawicznie skoczyła ku intruzowi, poczym złapała go za szyję, ale on wymierzył jej kopniaka w brzuch. Libia poleciała do tyłu, a przeciwnik opadł na nią. Szamotali się i turlali po piasku. Dziewczyna unieruchomiła chłopaka, krzyżując mu ręce nad głową. Nagle oboje wybuchnęli serdecznym śmiechem.
- Nie to, żebym się skarżył, ale możesz mnie wreszcie puścić?
- A mógłbyś przestać mnie śledzić Shadow? - zapytała Libia, wstając.
- Śledzić? - obruszył się. - My po prostu zawsze wybieramy te same miejsca. Głupi przypadek. Jestem samotnym kotem, podążam własnymi ścieżkami i nie szukam towarzystwa. - To mówiąc, wskoczył na najniższą gałąź. Jego czarne oczy zlały się z ciemnością. - Niestety dość często spotykam agresywne grzesznice, które biją koty. Nie wolno krzywdzić świętych zwierząt! Tak rzecze kapłan.
- Idiota - mruknęła dziewczyna, przewracając oczami.
- I geniusz w jednej osobie.
- Czemu nie przyszedłeś pożegnać się z trenerami? Al Aru poczuł się urażony, znieważyłeś go.
- Ten wielki dureń o twarzy srającego psa? Dobrze pamiętam, jak kazał mi sprzątać swój wychodek. Jutro opuszczę Norę i nie zobaczę go już nigdy więcej - zaśmiał się chłopak.
- Shadow! - Libia próbowała ściągnąć na dół przyjaciela.
- No co? Nic nie poradzę, że z całej tej bandy będę tęsknił tylko za tobą - rzekł, poczym puścił się gałęzi, wdźięcznie opadając na ziemię. Stał teraz tak blisko dziewczyny, że mogła policzyć jasne punkciki, tańczące w jego czarnych oczach. Objęli się za szyje i dotknęli zimnymi czołami.
- Dziękuję... - szepnęła Libia - gdyby nie ty...
- Ciii... nie znoszę czułych słówek, a tym bardziej podziękowań. - Wiedziała o tym, ale pragnęła jakoś wyrazić swoją wdzięczność, bo przecież bez przyjaciela nie ukończyłaby szkolenia. Dobrze pamiętała pierwszy tydzień, spędzony w Norze.
***
 Była jedyną dziewczyną wśród czterdziestu chłopców. Przybyła do bazy jako ostatnia, gdy większość już się zadomowiła. Starała się nie wychylać, lecz sama jej obecność wzbudziła spore zainteresowanie. Kiedy rozpakowywała bagaż (kilka podartych ubrań oraz drewnianą figurkę lwa), otoczyła ją grupa dzieciaków.
- Na co się gapicie? - zapytała odważnie, unosząc wysoko głowę.
- Nie wiemy. Jesteś brzydką dziewczyną, czy tylko chudym pięciolatkiem? - Norę wypełnił śmiech, a do przodu wystąpił gruby blondyn o czerwonej twarzy.
- Jestem Libia. Przyjechałam tu, by zostać Człowiekiem Pustyni. Chcę walczyć w obronie ojczyzny.
- Kobiety nie walczą, one gotują, piorą i rodzą dzieci. Wracaj do domu - odparł drwiąco chłopak.
- Nigdy!
- Hmm... - Grubas potarł dłonią podwójny podbródek. - Dobrze. Skoro tak bardzo chcesz się bić, to pokaż, co potrafisz. - Skinął głową na dwóch dryblasów, stojących po jego prawej i lewej stronie. Otoczyli dziewczynę, odcinając jej drogę ucieczki. Niestety, wtedy jeszcze nie wiedziała, jak pokonać silniejszego przeciwnika. Działała instynktownie. Nie umiała wykorzystać zwinności oraz sprytu. Blondyn spróbował uderzenia w twarz, lecz zdołała się uchylić, poczym wykonała połobrót, podcinając nogi chłopcu z lewej. Tymczasem pozostali zaszli ją od tyłu. Pchnęli Libię tak, że wylądowała na twardej podłodze. Pierwszy kopniak przyniósł niewyobrażalną falę cierpienia, która ogarnęła całe jej ciało, jednak każdy kolejny bolał trochę mniej. Wkrótce nie czuła nic, oprócz wstydu. Gdy tłum gapiów opuścił pomieszczenie, zauważyła cienką strużkę krwi, wypływającą spod brzucha. Długo wpatrywała się w tę szkarłatną ciecz, niczym zahipnotyzowana. Nagle przypomniała sobie, iż zaraz zaczyna się trening. Jeśli nie przyjdę, wyrzucą mnie. Ta myśl rozświetliła umysł rannej na tyle, by podjęła trud wstania. Najpierw podparła się łokciami o podłoże, a następnie powoli uniosła tułów. Krzyknęła, nerwowo łapiąc powietrze, ponieważ ból powrócił jeszcze silniejszy. Dziewczyna była pełna determinacji, dlatego zacisnęła wargi i... jakimś cudem wstała. Chwiejnym krokiem doszła do miejsca ćwiczeń. Dzieciaki odsuwały się na jej widok. Słyszała okrzyki zdziwienia oraz szyderczy śmiech. Zatrzymała się dopiero przed trenerem sztuk walki - Al Aru, poczym wyjąkała:
- Przepraszam za spóźnienie. - Mężczyzna zmierzył Libię obojętnym spojrzeniem, skinął głową, a następnie rzekł:
- To ma się więcej nie powtórzyć. Dziś będziesz walczyć, jako pierwsza. Gulu, chodź tu!  - zawołał do grubego blondyna. - Oto twój przeciwnik. - Gulu wystąpił z szeregu, zbliżył się do dziewczyny i szepnął:
- Witam ponownie. - Trener zagwizdał, dając znak, że mogą zaczynać. Chłopak uderzył ją w twarz. Pochyliła się, plując krwią oraz wybitymi zębami. Oczy zaszły jej mgłą. Ostatni raz, postanowiła, a następnie skoczyła ku przeciwnikowi, zasypując go gradem ciosów. Niestety, Gulu dobrze wiedział, gdzie najlepiej wycelować. Czuła, jak tłuste łapsko wbija się w jej brzuch. Zemdlała.
 Kiedy odzyskała przytomność, dostrzegła szczupłą postać tuż przy swoim łóżku. Minęła chwila nim zdała sobie sprawę z tego, co robi nieznajomy. Zimnymi dłońmi, odpinał medalion, wiszący na jej szyi. Chwyciła go za przegub.
- To moje, oddawaj! - Była bardzo słaba, więc chłopak łatwo porwał zdobycz.
- Zabieram tylko zapłatę za moją pomoc - szepnął, poczym zamrugał czarnymi oczami i umknął w cień.
 Nazajutrz Libia dowiedziała się, iż wczorajszej nocy ktoś podłożył żmije trzem chłopcom, gdy spali. Ukąszenie tych jadowitych bestii kończyło się całkowitym paraliżem mięśni. Tak oto Gulu opuścił Norę raz na zawsze...
***
- Mam coś dla ciebie - powiedział Shadow, puszczając dziewczynę. - Odwróć się - rozkazał. Po chwili uczuła, jak jej skóry dotyka znajomy chłód medalionu z onyksem. Natychmiast porwała przyjaciela w objęcia.
- Auu! - wrzasnął. - Przestań, bo się rumienię.
- Jesteś najbardziej niezwykłym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek spotkałam Shadow - rzekła Libia.
- Po prostu lubię cię zaskakiwać kochanie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz